piątek, 29 listopada 2013

:) i :(

Niunia przeprowadziła zajęcia o zwierzętach żyjących w morzach i oceanach. Zaskoczyła mnie tym, ile zapamiętała i ile była w stanie opowiedzieć. Potem każdy robił „suche akwarium” ze słoiczka, w którym umieszczaliśmy narysowane osobiście rybki przyczepione nitką do kartonowego wieczka. Na dno wrzucaliśmy kamyki, muszelki i inne cudeńka z prawdziwego morza kiedyś przywiezione.


Generalnie Niunia swoje zajęcia przeprowadzała w ekstremalnych okolicznościach, bo akurat Protestant miał zły dzień. Najpierw odmówił uczestnictwa w zajęciach (co mnie nawet ucieszyło, bo jego nieobecność była gwarancją spokoju), potem stoczył się ze schodów owinięty w pomarańczowy koc i oświadczył, że jest marchewką, a następnie wcielał w życie pomysły rodem z podręcznika „1000 strategii wytrącania innych z równowagi”. Zdążył zrealizować: wycie, wrzeszczenie, histeryczny śmiech i inne podnoszące ciśnienie odgłosy, włażenie pod stół, na stół, na plecy, namolne wciskanie się na kolana, walanie się po podłodze, rozwalanie różnych przedmiotów… Przystopował tylko na czas przedstawiania życia na wsi. Ale jakoś to nie zmyło mojego ogólnego (tragicznego) odbioru całej tej sytuacji. 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Goście w wiejskiej chacie

Przed przyjściem gości Protestant paraduje w ogrodniczkach: starych, przykrótkich, obszarpanych, porwanych… (znalazłoby się jeszcze kilka pasujących określeń). Delikatnie go zagajamy:
- Protestancie, zaraz przyjdą goście. Przebierz się…
- Nie – odpowiedź nas nie dziwi, ale próbujemy dalej:
- Dlaczego?
- Goście zobaczą, że jestem wieśniakiem. Małym wieśniakiem.


Wobec tak silnej argumentacji i nie chcąc łamać nowo zrodzonej tożsamości syna, ustępujemy. W drzwiach wita gości przedstawiciel rodu, czyli Mały Wieśniak J

piątek, 22 listopada 2013

Protestanckie belfrowanie

Protestant ostatnio też przeprowadził fragment zajęć. Zaskoczył mnie przynajmniej trzykrotnie:
  1. najpierw przygotowując się (choć momentami ja i Niunia byłyśmy bardziej zaangażowane, jednak trzeba mu przyznać, że dzielnie trwał przy nas na posterunku, ani razu nie wybiegł tupiąc i trzaskając drzwiami, co naprawdę doceniam)
  2. potem… ćwicząc cztery razy „na sucho”
  3. następnie przeprowadzając zajęcia i rządząc się, jak rasowy belfer ;)

Protestant przygotował zajęcia o znakach drogowych.
W pierwszych słowach wyjaśnił, po co w ogóle są znaki (tu musiałam nieco hamować jego wybujałą fantazję, która nakazywała mu okraszać wypowiedź bogatymi opisami wypadków drogowych).
Kolejny element zajęć polegał na przedstawieniu wybranych znaków (które Niunia razem ze mną dzielnie rysowała, a właściwie to ja jej trochę pomagałam, bo talentem plastycznym córa mnie bezwstydnie przerasta o głowę lub dwie).
Następnie Protestant dawał każdemu wylosować znak, który należało pokolorować. W tym momencie synek przeistoczył się w najprawdziwszego nauczyciela, który: 1. mówi głosem pewnym i wszechwiedzącym, 2. nie cierpi sprzeciwów, 2. doskonale wie, czego inni mają się nauczyć itd. J
Ostatnie zadanie, to zabawa ruchowa (wymyślona przez Niunię): dzieci sobie biegały z „kierownicami”, Protestant pokazywał znak, na który trzeba było zareagować (np. skręcić w prawo, zatrzymać się lub jechać szybciej/wolniej), czyli ogólne szaleństwo J

Tego dnia Protestant zapragnął częściej przekazywać wiedzę innym. Dziś zgłębiał tajniki wiejskiej zagrody i taki oto temat będzie realizował na kolejnych zajęciach J

Niunia zaś studiuje zawartość głębin mórz i oceanów: czyta, opowiada i planuje dodatkowe zadania z tym związane. 

wtorek, 5 listopada 2013

Komiksowo


Jak dla mnie, hitem wczorajszych zajęć, na które przyszły dzieci z zaprzyjaźnionej rodziny, był Niuni fragment o komiksach. Niunia opowiedziała krótką historię komiksów, zaprezentowała przykładowe, pokazała swój narysowany. Ostatnim elementem było wspólne rysowanie komiksów. I ten fragment mnie zachwycił. Najpierw każdy rzucił się do robienia swojego własnego komiksu. Po chwili rozległy się stękania, że to tak dużo roboty. Przypomniałam więc, co Niunia mówiła o autorach komiksów (że jest ich dwóch lub więcej). Po krótkich słownych przepychankach, uformowały się dwie grupki i zaczęły wspólną pracę: dzielili się wymyślaniem, rysowaniem, pisaniem w dymkach… Efekt był naprawdę imponujący J

 

Aktywność Protestanta podczas naszych zajęć:

Dzieci się witają – Protestant siedzi z boku

Dzieci piszą – Protestant rysuje

Dzieci się bawią – Protestant pisze

Dzieci robią sobie masażyki – Protestant siedzi naburmuszony

Dzieci dyskutują – Protestant wychodzi z hukiem, wrzaskiem i tupaniem

Dzieci jedzą i piją w czasie przerwy – Protestant fika, wrzeszczy, śmieje się hałaśliwie – po prostu "klasowy błazen"

Dzieci słuchają mojego czytania – Protestant siedzi u mnie na kolanach i udaje dzidziusia (uff – przynajmniej to)

Dzieci robią komiksy – Protestant (jakimś cudem) włącza się J

niedziela, 3 listopada 2013

Festiwal Nauki


Niunia kilka dni temu mnie zaskoczyła, bo przygotowała FESTIWAL NAUKI. Normalnie wprowadziła mnie w zachwyt przemieszany z szokiem.

Przygotowała mnóstwo zadań (i to nie naprędce – miała wszystko przygotowane wcześniej). W progu „naukowej sali” przywitał mnie Protestant w roli ochroniarza, wcisnął bilet, który później sprawdził (po czym się zmył, żeby pojawić się na najatrakcyjniejszej części). Zadania, które Niunia przygotowała:

  1. Angielski z rysunkami (tu różne zadania: grupowanie, czytanie, wyszukiwanie…)
  2. Działania matematyczne (wyniki były gotowe, ale zakryte, a działania wcale nie były takie proste, bo zawierały, np. dodawanie liczb dwucyfrowych)
  3. Niunia czytała rozdział „Karolci”, a ja rysowałam.
  4. Tworzyłyśmy potworki z cyfr.
  5. Wymyślałyśmy i zapisywałyśmy wyrazy na określone litery.
  6. Uczyłyśmy się ułamków na czekoladzie (chyba oczywiste jest, że tu pojawił się zanikły wcześniej ochroniarz ;)).

Piękne przeżycie, jak dziecko staje się nauczycielem, ekspertem i przewodnikiem dla dorosłego J Widać coraz większą dojrzałość i odpowiedzialność.