Autorka tekstów i rysunków: Niunia
"Spokojnie i cierpliwie śledzić, jak natura sama sobie radzi, a baczyć tylko na to, by warunki otaczające pracę natury, wspierały ją – oto jest wychowanie” Ellen Key
czwartek, 3 marca 2016
wtorek, 2 lutego 2016
Klub nocnych marków
Czas: 3 w nocy
Miejsce: sypialnia rodziców
Bohaterowie: cała rodzina (Protestant
śpi u nas, a Niunia właśnie przyszła)
Bohaterka główna dramatu: Niunia
Niunia przysiadła na naszym łóżku, a
kiedy się przebudziłam poskarżyła się, że bolą ją: oczy, nogi, głowa, gardło,
brzuch… Sprawdzam czoło – zimne. I już wiem, że to ten „uwielbiany” przeze mnie
czas, kiedy to wędrujące po całym jej ciele bóle, umiejscowiły się w różnych
rejonach. Na początku, jak na „idealną” matkę przystało, wzrósł we mnie poziom
agresji i zniechęcenia. Pozwoliłam jej położyć się koło siebie, ale całe moje
ciało wrzeszczało „Ja chcę spać! Nie chcę zajmować się jakimś bólem”. Potem
jednak przeniosłam się z Niunią do jej pokoju. Jeszcze przez jakiś czas
miliardy dróg świetlnych dzieliły mnie od empatycznego spojrzenia na nią (czego
w tej chwili się wstydzę ogromnie i za co później przeprosiłam, i – co gorsza –
uzyskałam pełne zrozumienia wybaczenie, co mnie chyba jeszcze bardziej dobiło).
W końcu udało mi się ogarnąć siebie,
dzięki czemu byłam w stanie zająć się zbolałym dzieckiem. Jakby tak spojrzeć
okiem zatroskanej matki, to powinnam gnać z córką do szpitala, a przynajmniej
następnego dnia zapisać dziecko do: ortopedy, reumatologa, okulisty,
gastrologa, neurologa, laryngologa…
Ale zajęłam się nią inaczej. Leżałyśmy razem, masowałam według jej wskazań, oddychałam spokojnie i głęboko, zachęcając ją do
robienia tego samego, pytałam o bóle, a w międzyczasie ględziłam, że jest cicho, spokojnie,
bezpiecznie… Bóle przechodziły z brzucha do głowy, z głowy do nogi, z nogi do
oczu… Wędrowały, wędrowały, wędrowały i… wreszcie zanikły.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas o tym, jak
reaguje ciało i jaka jest moc spokojnego oddechu.
W międzyczasie namierzyłam trzy możliwe
przyczyny takiej reakcji organizmu. Jedną z nich – najbardziej zaskakującą –
jest wyjazd Naszego Ulubionego Bębniarza, zwanego w zdrobnieniu Bębnem ;)
Czas: 5 rano
Miejsce: sypialnia Niuni
Bohaterki: matka i córka
Zostałam z Niunią, choć sensowniejsze
wydawało mi się, żeby już po prostu wstać. Moja motywacja: niech Niunia się
wyśpi, wiedząc, że jestem przy niej. Efekt Niunia wstała wcześniej ode mnie i
przez cały dzień uskarżała się na to, jak matka rozpychała się w jej łóżku i
zabierała jej kołdrę.
No cóż, noc pełna porażek, z wplecionym pomiędzy
sukcesem ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)