1. istnienie liter pisanych,
2. potrzebę nauki pisania nie tylko drukowanymi literami,
3. oddzielanie wyrazów.
Zaakceptował i od razu wystrzelił z literackim talentem. Pisze opowiadania! J
Zacytuję to, które tworzył przez dwa dni (moja ingerencja to tylko dostosowanie ortografii i interpunkcji do ogólnie uznawanych zasad):
„Wczoraj w kuchni ktoś zbił okno, złodziej uciekł przez balkon. Ciocia się
przestraszyła. Kiedy przyszedłem, ciocia leżała martwa na ziemi z krwią.
Pobiegłem po telefon i wcisnąłem numer 997 i po chwili przyjechali policjanci.
Stałem jak wryty patrząc na ciocię. W końcu po paru tygodniach zdarzył się ten
sam wypadek.
Dziś wujka Zdzisia nie było i szukałem go po całym
domu, ale wuja nie było. W końcu zobaczyłem go zalanego krwią i… nie, nie, nie!
O Boże, co ja robię? Nie, a, siusiumajtek!
Widać w progu stanął czarnoskóry
złodziej. Wiedziałem czego szukał. Mnie. I zwiałem z miejsca wypadku. Zalałem
się łzami myśląc o wuju, którego spotkał ten los. W końcu przyjechała policja i
złapała zabójcę wuja. Do teraz pałętam się po ulicach. Jestem gorszy niż
sieroty Bodler (wyjaśnienie: rodzeństwo Baudelaire z książki „Seria niefortunnych zdarzeń").
To koniec ze mną. Koniec".
Wiem, że powinnam być zaniepokojona treścią ;) , ale mnie cieszy słownictwo, bogactwo wypowiedzi, budowanie napięcia, radość tworzenia i osobista Protestanta duma z działania i dzieł stworzonych, no i to, że jednak w treści są pewne elementy pozytywne, np. niezwykła skuteczność policji.
Trwam w zachwycie
J