piątek, 25 września 2015

Literacki rozkwit

Protestant w końcu zaakceptował:
1. istnienie liter pisanych,
2. potrzebę nauki pisania nie tylko drukowanymi literami,
3. oddzielanie wyrazów.


Zaakceptował i od razu wystrzelił z literackim talentem. Pisze opowiadania! J

Zacytuję to, które tworzył przez dwa dni (moja ingerencja to tylko dostosowanie ortografii i interpunkcji do ogólnie uznawanych zasad):

„Wczoraj w kuchni ktoś zbił okno, złodziej uciekł przez balkon. Ciocia się przestraszyła. Kiedy przyszedłem, ciocia leżała martwa na ziemi z krwią. Pobiegłem po telefon i wcisnąłem numer 997 i po chwili przyjechali policjanci. Stałem jak wryty patrząc na ciocię. W końcu po paru tygodniach zdarzył się ten sam wypadek.
Dziś wujka Zdzisia nie było i szukałem go po całym domu, ale wuja nie było. W końcu zobaczyłem go zalanego krwią i… nie, nie, nie! O Boże, co ja robię? Nie, a, siusiumajtek!
Widać w progu stanął czarnoskóry złodziej. Wiedziałem czego szukał. Mnie. I zwiałem z miejsca wypadku. Zalałem się łzami myśląc o wuju, którego spotkał ten los. W końcu przyjechała policja i złapała zabójcę wuja. Do teraz pałętam się po ulicach. Jestem gorszy niż sieroty Bodler (wyjaśnienie: rodzeństwo Baudelaire z książki „Seria niefortunnych zdarzeń"). To koniec ze mną. Koniec". 

Wiem, że powinnam być zaniepokojona treścią ;) , ale mnie cieszy słownictwo, bogactwo wypowiedzi, budowanie napięcia, radość tworzenia i osobista Protestanta duma z działania i dzieł stworzonych, no i to, że jednak w treści są pewne elementy pozytywne, np. niezwykła skuteczność policji.


Trwam w zachwycie
J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz