środa, 27 lutego 2013

Stworzony do przytulania...?


Mówię do Protestanta w czasie porannego przytulania: ty chyba jesteś stworzony do przytulania…
Protestant: nie…
- a do czego jesteś stworzony?
- … do gry na tablecie…
I po co mi było to pytanie? J

Stworzona do tworzenia....


W tamtym tygodniu Niunia napisała książkę. Spędziła nad nią sporo czasu, wykorzystała wyobraźnię i umiejętność kreślenia – co ważne – pisanych liter. I – nowość – zaczęła dopytywać się o ortografię, a taka refleksja jest niezwykle przydatna i przyszłościowa.
Tym razem Niunia zajęła się dosłownie wszystkim: treścią, ilustrowaniem, introligatorstwem, a nawet dystrybucją (z tyłu znalazł się nawet kod kreskowy J). W tym ostatnim wykazała się niezłym talentem. Najpierw cena przekraczała co najmniej kilkukrotnie średnie zarobki w naszym kraju ;) Po uświadomieniu sobie tego faktu, przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” postanowiła nieco zejść z oczekiwań i pojawiła się cena dwucyfrowa. Siedziała i dzielnie czekała aż znajdzie się chętny kupiec. W końcu oświadczyłam, że mogę dać za nią 5 zł, na co usłyszałam stanowcze: SZEŚĆ. I cóż było robić… J Książkę więc posiadam, ale treści nie ujawnię. Zdradzę jedynie, że opowiada o spotkaniu Misiaczki z Mrówką (pisaną w różnych kombinacjach ortograficznych). 

wtorek, 19 lutego 2013

Domowy szpital


Autorką najlepszych przedsięwzięć polegających na łączeniu zabawy z nauką jest Niunia. Kolejny jej spontaniczny i warty powielania pomysł, to organizacja domowego szpitala.
Ostatecznie praca/nauka polegała na przyjmowaniu pacjentów i ich leczeniu. W izbie przyjęć należało pluszowego pacjenta zmierzyć, zważyć, wypytać rodziców o dolegliwości i oczywiście to wszystko opisać.
Przykład:
Kotek Rysio, lat 3, waga 240 gramów, wzrost 26 cm.
Objawy: ból brzucha i głowy.
Zalecenia: operacja, zastrzyki, pobyt w szpitalu 26 dni.
Potem – nietypowo – wizyta lekarza prowadzącego w aptece i zakup medykamentów (wybieranie, sumowanie cen, płacenie, wydawanie reszty – wszystko przy pomocy staromodnego, ale nadal bezcennego liczydła).

Mieliśmy więc wszystko w jednym. Nauka minęła szybko, bezboleśnie i bardzo zabawowo J I z żalem przyznaję, że pomysł nie był mój ;)

niedziela, 17 lutego 2013

Praca domowa


W ten weekend Niunia pierwszy raz odczuła, co oznacza mieć „pracę domową”. Znaczy się, została skażona tym, czym dzieciaki trute są od pierwszych dni pobytu w szkole ;) czyli obowiązkiem wykonania NARZUCONEGO zadania w domu ("narzucone" - to słowo istotnie różnicuje nasze domowe nauczanie od tak zwanych prac domowych). A odczuła to na wyraźne tak zwane własne życzenie J W czasie naszego zwykłego dnia i praco-nauki robiła przeróżne sceny, wykręty, zamęty… kombinowała na urozmaicone sposoby, jak by tu sobie ułatwić, a mnie utrudnić ;) życie. No i z radością mi to prezentowała. Zwykle podziwiam jej pomysłowość, ale tym razem nie udźwignęłam ciężaru. Zapowiedziałam, że jak nie zmobilizuje się, to dostanie pracę domową. I tak, jak intuicja mi podpowiadała, Niunia odebrała to jako „zachętę”. Oczywiście potem demonstrowała swe niezadowolenie (ale miałam wrażenie, że nieco przekornie), a potem ciągle pamiętała, że ma „odrobić lekcje”. 

W niedzielne popołudnie, kiedy Protestant udał się do drugiego pokoju w celu wbicia tępawego ;) (jak mniemam) wzroku w telewizor z bajką, Niunia najpierw zrobiła przewidziane i wpisane w koszta lamenty, a potem… zabrała się do pracy. Wszystko zajęło jej jakieś 1,5 godziny (choć w zamyśle miało zająć 15-30 minut!). Niunia jednak bardzo przejęła się tym, że jest to PRACA DOMOWA i z całych sił starała się ją wykonać poprawnie, schludnie, starannie, uczciwie i nie wiem, jak jeszcze. Na koniec otarła pot z czoła ;) i oświadczyła, że więcej prac domowych już nie chce. Upewniłam ją, że to jest w zasięgu jej możliwości J Mam nadzieję, że długo będzie korzystać z tej znanej do tej pory opcji J

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nagłaśnianie niesłyszalnego


Niunia ma taką boleśnie przeze mnie odczuwaną przypadłość, a mianowicie nie reaguje prawidłowo na to, co się do niej mówi (i tu nie chodzi o te sytuacje, w których wygodniej jest nie słyszeć ;)). Nie posądzam ją o złą wolę, bo widzę w tym jakiś głębszy podtekst. Tym bardziej, że Niunia zrywa się do wykonania czynności, ale jak dochodzi do miejsca docelowego..., to nie pamięta, o co chodziło. Tata mówi, że Mała jest jak złota rybka… po kilku sekundach się resetuje ;) Wypróbowywałam różne sposoby, np. żeby powtarzała, co ma zrobić, ale większych efektów nie zaobserwowałam, a problem (z mojej strony) się nasila, jak jestem z nią często i gadam po kilka razy. Cierpliwość bezlitośnie się kurczy i zagrożenie scenami w moim wykonaniu niestety drastycznie wzrasta.
Aż w końcu usiadałam bezsilna i porozmawiałyśmy. Najpierw obie byłyśmy (delikatnie pisząc) wkurzone, bo sytuacja wydawała się bez wyjścia. Zaczęłyśmy wypisywać wszelkie możliwe sposoby rozwiązania tego nieprzyjemnego dla nas obu problemu. Z naszego zdenerwowania powstały najpierw absurdalne pomysły (ale zostały one starym dobrym zwyczajem również zapisane), np.
- mam mówić, a jak nie skutkuje to krzyczeć (mój pomysł)
- mam ją bić (Niuni pomysł)
- wyrzucić córeczkę (Niuni pomysł)
- wyrzucić mamę (mój odwetowy pomysł)
- kary i nagrody (tu skomplikowany system, który ostatecznie odrzuciłyśmy podobnie, jak wyżej wymienione pomysły)
- i plan postępowania, który obie zaakceptowałyśmy: 
1. mówię coś do Niuni
2. odczekuję chwilę
3. jak nie ma skutku, to piszę na kartce
4. jak Niunia przeczyta i nie zareaguje mimo wszystko, to nie spełniam jej próśb.

Na razie pomysł świetnie się sprawdza. Zwykle na etapie czytania Niunia reaguje, bo – tak jak przypuszczałam – jej brak reakcji lub reakcja niewłaściwa nie wynika ze złej woli. Poza tym, jak ma jakieś obiekcje, to mi odpisuje i się dogadujemy pisząc. Pisanie do siebie zmniejsza napięcie, które pojawia się przy mówieniu. I jest to – jak na razie – bardzo miły sposób wychodzenia z trudnych sytuacji. Doświadczamy znacznie mniej nerwów, odwrotnie proporcjonalnie więcej spokoju i satysfakcji z naszej relacji. Obie to dostrzegamy i mamy chęć przeciągnąć ten stan w nieskończoność.

I tak oto Niuni umiejętność czytania i pisania pozytywnie wpływa na naszą atmosferę domową J