wtorek, 8 września 2015

Życiowe ciućmaki :)

Tym razem Protestant: "Chciałbym wiedzieć, jak wygląda moja mama biologiczna. Gdybyś ty mnie urodziła, już bym wiedział. Moje życie jest skomplikowane... no wiesz, jedna mama, druga, potem trzecia i ty - czwarta... Szkoda, że mnie nie urodziłaś........ Ale i tak jest fajnie".

Po ostatniej części wypowiedzi nastąpiło "bum", bo kamień spadł mi z serca (a przynajmniej jakaś jego część).

A tymczasem Niunia z kopyta ruszyła do nauki. Ciągle jestem w szoku. Ona po prostu postanowiła, że będzie się uczyć i codziennie zasiada i robi wybrane przez siebie zadania (czyta, szuka, wypożycza książki o określonej tematyce, robi schematy...). 

W czwartej klasie dochodzą przyroda i historia. Podpowiedziałam, że może je robić "blokowo" i Niunia zdecydowała, że zacznie od historii. Teraz są epodreczniki.pl, co - jak się okazało - jest dla niej dosyć atrakcyjne. Tematyka początkowa historii też jej się podoba - zachwyca się, że prawodawca i autor podstawy programowej przewidzieli takie ciekawe rzeczy dla niej ;) Wstrzelili się! To naprawdę duża ulga dla rodzica :)

Ale jedna ważna rzecz. Historia w czwartej klasie rozpoczyna się od wyjaśnienia osi czasu i znaczenia historii. Wszystko zostaje osadzone w osobistej historii dzieci. I tu jest problem dla dzieci z trudną przeszłością. Na wstępie mają "przywalone z grubej rury": opowiedz nam swoją historię, a my ci opowiemy historię świata. A jak dzieciak ma straszną historię...? Nikt tego za bardzo nie bierze pod uwagę. 

I tu znowu błogosławię edukację domową, którą sobie uprawiamy we własnym ogródku. Niunia przy poleceniu "zrób oś czasu uwzględniając wydarzenia z własnego życia" wzięła pod uwagę wydarzenia z ostatniego roku (wyjazdy, uroczystości, spotkania...). Ale łączę się w bólu z tymi rodzicami dzieci w rodzinach adopcyjnych i zastępczych, które przyjdą ze szkoły do domu z poleceniem: "porozmawiaj z członkami rodziny i narysuj drzewo genealogiczne". To na pewno będzie boleć. A cierpieć po raz kolejny będzie głównie dziecko. 

Tymczasem wiem, że wzniecanie bólu w takich sytuacjach nie jest konieczne. Historia (jako przedmiot szkolny) może pozostać czysta i nieskojarzona z bólem osobistym. I może towarzyszyć jej niuniowy zachwyt. Przynajmniej teraz ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz