To problem w ogóle w
nauczaniu. Może ktoś go rozwiązał i może podpowiedzieć? Ja na razie chodzę po
omacku. Wiem, że Niunia źle reaguje na poprawianie. Jak zepnie się w sobie, to
przechodzimy zwycięsko, ale atmosfera gęstnieje w mgnieniu oka. Ostatnio tak
zgęstniała, że nie uchroniłam się przed trzęsieniem ziemi z wykonaniu wściekłej
Niuni. I to mnie zmusiło do uruchomienia głębszych procesów myślowych.
Często wykorzystuję zaznaczanie
tego, co jest zrobione dobrze. Niunia może cieszyć się widząc serduszka czy
kwiatuszki przy dobrych odpowiedziach. Nieprawidłowe zostawione są bez niczego.
Zwykle prowadzi to do zainteresowania, co jest nie tak.
Ale w ostatnim czasie nasza
córeczka w ogóle nie chce wiedzieć, co jest nie tak.
Przedwczoraj napisała opowiadanie
(rzuca kościami opowieści, które można kupić tu: http://www.rebel.pl/product.php/1,311/19771/Story-Cubes.html
i wymyśla do nich historyjkę). Przeczytałam, skomentowałam treść i koniec.
- I nie ma błędów? – z nadzieją
rzuciła Niunia.
- Tego nie mogę powiedzieć,
ale nie będę nic ci pokazywać dopóki nie powiesz mi otwarcie, że chcesz –
odpowiedziałam.
Asekuracja na niewiele się
zdała – Niunia i tak się obraziła „na śmierć i życie”. No więc może ktoś ma jeszcze
jakiś pomysł na łagodzenie momentów poprawiania błędów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz