Dzieciaki świetnie orientują się, że działalność Mikołaja jest
podejrzaną podziemną aktywnością dorosłych. Z jednej strony pobudziło ich to do
osobistej partyzantki, czego efektem było moje przypadkowe natknięcie się na
tajemniczy czarny pakunek w łóżku Niuni.
Ale Partyzanci poszli dalej. Otóż jednego wieczora
oświadczyli, że będą razem spać w Niuni pokoju. Nieco mnie to zdziwiło, tym
bardziej, że wcześniej konspiracyjnie coś ustalali, zapisywali i wyposażali się
w bliżej nieokreślone przedmioty. W swojej naiwności jednak sądziłam, że w nocy
w razie czego usłyszę, że coś się dzieje.
Rano obudziłam się w błogim przeświadczeniu, że w nocy nie
było żadnej akcji. Tylko jeden szczegół wzbudził moje podejrzenia: krzesło przy
szafie (ale jako że do spostrzegawczych nie należę, przyjęłam, że mogło już tam
stać od kilku dni). Jednak kiedy Protestant wstał, zapytałam o to krzesło i
dopiero jego oryginalna odpowiedź: „To pewnie kot przeniósł”, uświadomiła mi,
że noc była jednak dla co niektórych pełna przygód.
Sporo czasu zajęło mi, żeby dzieciaki zechciały wyznać, co
takiego wyczyniali pod osłoną nocy. W końcu ujawnili cały plan wraz z
osobistymi notatkami.
Z notatek dowiedziałam się, że:
1.
Była wyznaczona tajemnicza godzina: 23.03, która
stanowiła początek akcji.
2.
Został rozrysowany plan domu z zaznaczonymi
punktami, które wskazywały kolejność przeszukiwania podejrzanych miejsc
(łącznie z lodówką J).
3.
Istniały liczne plany awaryjne na wypadek
przyłapania przez rodziców, które brzmiały następująco (pomijam błędy ortograficzne ;)):
Plan awaryjny
A: chować się za łóżkiem.
Plan awaryjny
B: pić z kubka i mówić, że byliśmy spragnieni.
Plan awaryjny
C: mówić, że kot hałasował i chcieliśmy go złapać.
Plan awaryjny
D: mówić, że woda kapała i chcieliśmy ją zakręcić.
4.
Notatki z kolejnego dnia zawierały stwierdzenia:
„mama coś podejrzewa, bo zauważyła krzesło”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz