Niunia miała urodziny. Tym razem obyło się bez kryzysu
wieku średniego ;) Ale przygotowaniom towarzyszył gwałtowny kryzys Protestanta
pt. „To nie fair, że to nie moje urodziny!” (choć tym razem był on zawoalowany
pod postacią gwałtownych, pozornie niewyjaśnionych zachowań i dziwnych
stwierdzeń typu: „czemu musiałem się urodzić jako drugi?”. Na szczęście winę za
ten fakt możemy bezkarnie zrzucać na rodziców biologicznych ;)). Było więc
ciekawie, ale przetrwaliśmy.
Niunia zażyczyła sobie uroczystości w domu, w gronie
wybranych gości. Ponieważ ostatnio czytaliśmy Pippi, stała się ona inspiracją
dla całej imprezy. Solenizantka wcieliła się w tytułową postać z książki (ubiór
i fryzura). Na szczęście Protestant odnalazł swoją (zaakceptowaną przez
Niunię!) rolę, czyli został przebrany za pana Nilsona.
Dostosowanie zabaw i zastosowanie dziwactw na miarę Pippilotty
Wiktualii Firandelli Złotmonetty Pończoszanki, to już moja działka. Zdradzę kilka
fajnych pomysłów, które zostały z sukcesem przetestowane w zamkniętych
pomieszczeniach na gościach w wieku 5-10 lat:
1.
Tor przeszkód w za dużych butach, bo Pippi w
takich właśnie chodziła (grupa miała wspierać osobę zmagającą się z
trudnościami).
2.
Przebieranki – niespodziewanki: grupa siedziała
w kręgu i wszyscy podawali sobie worek z różnymi ubraniami w czasie, kiedy
leciała muzyka. Jak ją wyłączałam, osoba, która akurat trzymała worek wyciągała
z niego co popadnie i zakładała na siebie. Po kilku minutach zabawy zrobiło się
śmiesznie, bo niektórzy byli w koralach, perukach, spódnicach czy hełmach rycerskich.
Po wyczerpaniu zapasów dziwnych ubrań rodzice mogli podziwiać pokaz oryginalnej
mody.
3.
Rysowanie portretu Pippi z zamkniętymi oczami
(grupowo).
4.
Wymyślanie niestworzonej historii (na miarę
Pippi) z wylosowanych karteczek z obrazkami.
Zadań było jeszcze więcej, ale lenistwo nie pozwala mi się rozpisywać
J
Niunia uznała, że to były jej najlepsze urodziny. Wysiłek się
opłacił J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz