Rano wywiesiłam na drzwiach domowych „kod”
z tabliczką mnożenia (żeby wejść do domu trzeba przyłożyć rękę po kolei do
kilku kartek z namalowaną dłonią i napisami, np. 4x7=28). Młodzi chętnie weszli
w ten styl matematycznych powtórek. To była jedyna moja inicjatywa tego dnia.
Poza tym dzień rozpoczęłyśmy z Niunią
wymyślając swoją grę z kubkami, coś w tym stylu:
Potem Niunia czytała sobie ciekawostki i
przygotowywała się do nagrywania filmiku, w którym by wyjaśniła, czym się różni
kupa ptaków od kupy ssaków. Przygotowania przerwało spostrzeżenie ptasich zwłok
w ogródku oraz kociego sprawcy zamieszania. Młodzi uniemożliwili oprawcy konsumpcję
jednego z ptaszków, ale był on już nie do odratowania, czyli tym razem ominęła
nas wizyta w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Ptaków. Niunia i Protestant
porzucili dotychczasowe zajęcia i – pomstując głośno na (nadal głodną zapewne)
kotkę – zaczęli szykować pogrzeb. Na drzwiach do garażu pojawił się napis: NIE
WCHODZIĆ! USŁÓUGI POGŻRZEBOWE. A ze środka zaczęły dobiegać stuki
i nucenie… poloneza, który zdradzał, że pracownicy tego zakładu w zbyt wielu
pogrzebach nie uczestniczyli ;)
Tego dnia wypłynęły jeszcze dwie sprawy związane
z nieposzanowaniem cudzej własności. Zorganizowaliśmy więc sąd. Protestant
oskarżył siostrę o zużycie jego naklejek, wnioskując skazanie jej na dożywocie,
natomiast Niunia napisała skargę na Protestanta za zużywanie jej „perfum” i
prosząc o zesłanie na Syberię. Ostatecznie oboje zostali pouczeni i dostali
karę „czynu społecznego pod postacią sprzątania samochodu”. Wyrok był
prawomocny i został wykonany następnego dnia J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz