wtorek, 16 czerwca 2015

Nasze Summerhill

Rano wywiesiłam na drzwiach domowych „kod” z tabliczką mnożenia (żeby wejść do domu trzeba przyłożyć rękę po kolei do kilku kartek z namalowaną dłonią i napisami, np. 4x7=28). Młodzi chętnie weszli w ten styl matematycznych powtórek. To była jedyna moja inicjatywa tego dnia.

Poza tym dzień rozpoczęłyśmy z Niunią wymyślając swoją grę z kubkami, coś w tym stylu:

Potem Niunia czytała sobie ciekawostki i przygotowywała się do nagrywania filmiku, w którym by wyjaśniła, czym się różni kupa ptaków od kupy ssaków. Przygotowania przerwało spostrzeżenie ptasich zwłok w ogródku oraz kociego sprawcy zamieszania. Młodzi uniemożliwili oprawcy konsumpcję jednego z ptaszków, ale był on już nie do odratowania, czyli tym razem ominęła nas wizyta w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Ptaków. Niunia i Protestant porzucili dotychczasowe zajęcia i – pomstując głośno na (nadal głodną zapewne) kotkę – zaczęli szykować pogrzeb. Na drzwiach do garażu pojawił się napis: NIE WCHODZIĆ! USŁÓUGI POGŻRZEBOWE. A ze środka zaczęły dobiegać stuki i nucenie… poloneza, który zdradzał, że pracownicy tego zakładu w zbyt wielu pogrzebach nie uczestniczyli ;)


Tego dnia wypłynęły jeszcze dwie sprawy związane z nieposzanowaniem cudzej własności. Zorganizowaliśmy więc sąd. Protestant oskarżył siostrę o zużycie jego naklejek, wnioskując skazanie jej na dożywocie, natomiast Niunia napisała skargę na Protestanta za zużywanie jej „perfum” i prosząc o zesłanie na Syberię. Ostatecznie oboje zostali pouczeni i dostali karę „czynu społecznego pod postacią sprzątania samochodu”. Wyrok był prawomocny i został wykonany następnego dnia J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz