W tamtym tygodniu Niunia napisała książkę. Spędziła
nad nią sporo czasu, wykorzystała wyobraźnię i umiejętność kreślenia – co ważne
– pisanych liter. I – nowość – zaczęła dopytywać się o ortografię, a taka
refleksja jest niezwykle przydatna i przyszłościowa.
Tym razem Niunia zajęła się dosłownie wszystkim:
treścią, ilustrowaniem, introligatorstwem, a nawet dystrybucją (z tyłu znalazł
się nawet kod kreskowy J).
W tym ostatnim wykazała się niezłym talentem. Najpierw cena przekraczała co
najmniej kilkukrotnie średnie zarobki w naszym kraju ;) Po uświadomieniu sobie tego faktu, przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” postanowiła nieco zejść z oczekiwań i
pojawiła się cena dwucyfrowa. Siedziała i dzielnie czekała aż znajdzie się
chętny kupiec. W końcu oświadczyłam, że mogę dać za nią 5 zł, na co usłyszałam
stanowcze: SZEŚĆ. I cóż było robić… J Książkę więc posiadam, ale treści nie ujawnię. Zdradzę
jedynie, że opowiada o spotkaniu Misiaczki z Mrówką (pisaną w różnych
kombinacjach ortograficznych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz