Dzieciaki bardzo lubią, jak wieczorem kładę się z
nimi i opowiadam jakieś relaksujące historyjki.
Przedwczorajsza historyjka miała dosyć oryginalne
wstawki Protestanta:
Ja: Jesteśmy w lesie, jest letnie słoneczne popołudnie…
idziemy…
Protestant: …a tam stoi wilk…
Ja: podchodzimy i widzimy, że to jednak nie wilk
tylko konar drzewa. Przechodzimy dalej spokojnie…
P: żołędzie spadają nam na głowę…
Zresztą następnego dnia Protestant miał kolejną
szansę. Powiedziałam mu, żeby sam opowiedział relaksującą historyjkę. Oto jej
początek:
- Leżymy sobie na łące. Jest zima…
Ciąg dalszy nie przebił się przez cenzurę ;)
Hmm, dosyć niekonwencjonalne bywa nasze relaksowanie
się. Ostatecznie wieczorne wyciszanie przyjmuje kształt sesji śmiechoterapii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz