środa, 24 lipca 2013

Wakacyjne śródlądowanie w domu

Młodzież powróciła z tygodniowego wyjazdu do babci i dziadka, czyli z raju, bo babcia, dziadek oraz inni dostępni ;) starają się uatrakcyjniać im dni jak tylko się da. Jednak tydzień, mimo że generalnie zachwycający, okazał się zbyt długi.  Rozmowy telefoniczne z ostatnich dwóch dni koncentrowały się wokół tęsknoty. I była to już tęsknota obustronna (oboje z mężem zgodnie stwierdziliśmy, że brakuje już nam kogoś przeszkadzającego ;)).

Po powrocie:
Wczoraj Niunia zażyczyła sobie, żeby tata się nią szczególnie zajmował, przytulankom i masażykom nie było końca.
Protestant odbudowywał z kolei relację ze mną. Ciągle się kleił, co – nie ukrywam – sprawiało mi wiele przyjemności.

Dziś sytuacja się nieco załamała, bo młodzi zaczęli odreagowywać „porzucenie”. Nawet ciekawe było obserwowanie ich skrajnie różnych stanów emocjonalnych: od okazywania wylewnej miłości do płaczów „bez powodu” czy agresji z byle przyczyny.

Protestant dodatkowo – starym i jednocześnie genialnym zwyczajem – przeszedł wszelkie stadia rozwoju w ciągu kilku godzin: najpierw pół godziny był płodem pod moją koszulą nocną, potem jakieś dwie godziny trwał wiek niemowlęcy: pieścił się gadając, łaził na czworaka, dawał się ubierać i karmić dzidziusiową papką. Wreszcie doszedł do właściwego wieku metrykalnego i… szybko go przeżył, by zmienić się w traktorzystę dzielnie opiekującego się dwoma synami J


Mam wrażenie, że Niunia łagodniej przechodzi rozstania. Chciała nawet przetrwać jeszcze 3 dodatkowe dni u babci, bo przez ten czas chodziła na próby przedstawienia (jest Eskimosem J), w którym koniecznie chce wziąć udział. Ostatecznie zdecydowała, że lepsze będzie pojechanie do domu i powrót do babci na samo przedstawienie. 
Ale jak inna ciocia zaprosiła dzieci na „nocowankę”, to Niuni długo zajęło podjęcie decyzji na „tak”, bo „długo się nie widzieliśmy” i „bardzo się stęskniła” J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz