Protestant zadał mi – w złości – zaczepne pytanie:
- Czemu jedni muszą być sługami innych?
- To znaczy?
- No, na przykład dzieci muszą służyć rodzicom.
Wcięło mnie na chwilę, ale podjęłam wyzwanie:
- To spiszmy, co ty dziś dla mnie zrobiłeś, a co ja dla
ciebie.
Wynik był ciekawy. Po stronie kartki zatytułowanej „Protestant”
znalazł się „rysunek dwóch koparek”, po stronie „mamy” pokaźna lista
spełnionych próśb. Protestant próbował jeszcze rozpaczliwie uzupełnić swoje
zestawienie:
- Ale umyłem ręce!
- Czyje? Moje?
- Nie, swoje, ale ty mi kazałaś!
- Ale to były twoje ręce, więc się nie liczy.
Przy takim obrocie spraw Protestantowi… przestało zależeć na
rozwiązywaniu zagadki:
- Oj, dobra, nie rozmawiajmy już na ten temat.
J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz