niedziela, 24 marca 2013

Odporność psychiczna i jej wzmacnianie


Jak się okazuje, że dzieci dużo zyskują pozostając w domu (intelektualnie, emocjonalnie, a nawet społecznie okazują się nie być upośledzone ;)), pojawia się potrzeba użycia ostatecznego argumentu potwierdzającego potrzebę istnienia szkół w obecnym kształcie: posłanie dziecka do szkoły wzmacnia jego odporność na stresy, dziecko musi być czasem przezwane przez inne dziecko, popchnięte, okłamane… Zetknięcie się z tym – wg powszechnej wręcz opinii – gwarantuje mu lepszą odporność.

No cóż, nie zgadzam się z tym chociażby dlatego, że dziecko jest mniej dojrzałe i bardziej podatne na zranienia niż dorosły. Im więcej pozytywnych emocji i związanych z nimi doświadczeń, tym większa odporność dziecka i łatwość radzenia sobie z sytuacjami trudnymi. Te trudne doświadczenia wspomagają proces uodporniania się jedynie w niewielkim stopniu i tylko wtedy, kiedy mają ograniczoną siłę oddziaływania, a dziecko wychodzi z nich zwycięsko.

Ale przenosząc to przekonanie na życie ludzi dorosłych (znacznie bardziej dojrzałych), można by przypuszczać, że też będziemy odporniejsi, kiedy będziemy się zmagać z trudnymi sytuacjami.
Cóż, jakoś nie przypominam sobie rozmów między znajomymi w stylu:
- Wiesz, w mojej firmie jest cudownie napięta atmosfera. Normalnie mam taką niepowtarzalną okazję uodpornić się i dojrzeć. No luksus, jakich mało! Podobno pojawił się u nas wręcz mobbing!
- Kurczę, zazdroszczę ci. Daj namiar, złożę tam CV i podanie. Możesz mnie polecić szefowi?
- Dobra. Na zachętę ci jeszcze powiem, że codziennie po południu 2-3 godziny spędzam nad pracą, którą biorę do domu. Codziennie boję się, czy się wyrobię i czy nie stracę tej roboty. To dopiero pozwala mi się prawdziwie rozwinąć!
- A chodzisz dalej nocami po tej menelskiej dzielnicy? To też świetnie rozwija i uodpornia…
- ……

A jednak instynkt samozachowawczy mówi nam, żeby unikać takich sytuacji, nie starać się o pracę w firmach ze złą reputacją, nie chodzić wieczorami w ciemnych zaułkach… Czujemy, że to nas nie rozwija, a może nas wręcz złamać.
To czemu dziecko ma zyskać na poniżaniu, wyzywaniu, złym traktowaniu, popychaniu, biciu, podszczypywaniu… ze strony rówieśników? Na dodatek jeszcze byciu ignorowanym, ganionym, popędzanym… przez nauczyciela?

W edukacji domowej, kiedy dziecko ma naturalny kontakt z różnymi ludźmi, w tym z rówieśnikami, również występują trudne sytuacje, ale nie w takim natężeniu, jak w szkole i jest mniejsze prawdopodobieństwo, że dziecko będzie w nich pozostawione samo sobie. I to one mogą zapewnić niezbędne minimum sytuacji trudnych, które pomogą dojrzeć. Nie musi to być zaraz „przeczołganie” w niesprzyjających warunkach bez wsparcia bliskiej osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz