wtorek, 22 października 2013

Strajki, protesty, bunty, sprzeciwy...

Przez nasz dom przetaczają się nadal regularne fale protestów, ale jakby w nowych odsłonach. Protestant nadal dosyć często realizuje je w formie wrzaskliwej rzucawki ścienno-podłogowej, ale tym razem głównie z powodu… niechęci wyjścia z domu. Naszemu synkowi tak bardzo pasuje posiadanie pokoju, własnego podwórka i nowej przestrzeni życiowej, że z wielkim bólem, który głośnym echem odbija się od innych domostw, opuszcza miejsce zamieszkania.

Ale ostatnio dają się zauważyć też intelektualne realizacje jego osobistego „ruchu oporu”.
Informacja wprowadzająca: synek preferuje dodawanie i mnożenie, a na odejmowanie reaguje, jakby chodziło o ujmowanie mu wnętrzności. Dziś jednak zachęcałam go, żeby podjął temat na co usłyszałam kazanie:
„Mamo, to nie jest fajne, jak męczysz dzieci. Jesteś jakaś naukowa mama. Mnie ta twoja nauka nie interesuje! Baw się swoją nauką sama, do woli!”.


No cóż, do dosyć skromnego na razie wachlarza zawodów, w których wyobrażałam sobie Protestanta (sezonowy bębniarz na starym mieście, wynalazca-z-lenistwa, rolnik  to ostatnio), dopisuję: polityk J

2 komentarze:

  1. mój Mikołaj spytał, czy nie mogłabym iść do szkoły uczyć innych dzieci. Ja na to urażona: "to co, ty chciałbyś się uczyć z inną panią?" A on mi odpowiada: "nieee, ja zostałbym w domu i miał urlop" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D dobre! perspektywa urlopów w tym wieku ;)

    OdpowiedzUsuń