piątek, 11 października 2013

Wszystko nowe

Powoli wyłaniamy się z wielkiego przeprowadzkowego chaosu. Znad kartonów widać już więcej niż czubki naszych nosów. I mamy rodzinę w nowej scenerii, w nowej odsłonie i z nowymi rolami J

Najciekawsze w ostatnim czasie były role dzieci: Nieszczęśliwa Niunia i Podekscytowany Protestant.

Nieszczęśliwa Niunia przez dobrych kilka dni chodziła markotna, płaczliwa i wybuchowa, bo tęskniła za starymi śmieciami. Część jej osóbki została strasznie zraniona tym, co się wydarzyło. Niunia twierdziła, że ona bardziej pasowała do tamtego miejsca i miała pretensje, że nie mogliśmy go „napompować”, żeby nie trzeba było się przeprowadzać w celu zwiększenia przestrzeni życiowej. W końcu w jej bólu zaczęła prześwitywać radość i ostatecznie któregoś pięknego dnia oświadczyła, że kocha nowy dom. Wówczas rozległo się wielkie UFFF w wykonaniu rodziców J

Podekscytowany Protestant zaskoczył nas najbardziej. Pierwszy raz w swoim malkontenckim życiu ;) był w tak wielkiej euforii przez tak długi czas (właściwie można powiedzieć, że euforia trwa nadal – i każdego dnia zaskakuje, bo trudno się przestawić na „nową osobowość” dziecka). Przez pierwsze dni Protestant chodził i podśpiewywał, i co jakiś czas wyrywało mu się: „jaki mam fajny pokój”, „jaki mamy piękny dom”, „jakie super podwórko”. Nawet zaczął planować zapraszanie gości, co wcześniej się nie zdarzało.

Druga sprawa: w Protestancie obudziła się dusza rolnika! Uparł się, żeby od razu kupić mu grabie. Z racji mnóstwa innych wydatków i niedostrzegania pilności w tej potrzebie przy innych wielkich zakupach, nie zgadzaliśmy się. Wówczas Protestant… kupił nie tylko grabie, ale też łopatę… za swoje pieniądze. Tu nas zszokował, bo do tej pory oszczędzał i zarabiał na autobus z Playmobile (którego, jako wyrodni rodzice nie chcieliśmy mu po prostu kupić :P). Miał już sporo odłożonej gotówki (na koncie u rodziców), był tak blisko celu, że nawet już mu ten autobus w tajemnicy kupiliśmy. A tu Protestant oświadcza, że inwestuje w sprzęt rolniczy, a o autobus poprosi listownie Mikołaja J Sprawa bycia rolnikiem jest bardzo poważnie traktowana, bo nasz synek robi wywiady dotyczące hodowania warzyw. Oby miał w tym sukcesy J

2 komentarze:

  1. chyba jesteśmy w podobnej sytuacji życiowej :-)
    P.S. największym dylematem moich chłopców ostatnio, było: czy kot wystarczy, żeby odpędzić lisa, czy musi być pies?

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas też sprawa psa jest rozpatrywana. Głównie przez dzieci, bo my - z dłuższym stażem życiowym ;) - za bardzo się nie garniemy do tego pomysłu. I wykręcamy się właśnie kotem, co to miałby problemy z ewentualnym psem :P

    OdpowiedzUsuń