Po pierwsze:
Dom został sfilmowany i obfotografowany przez
Niunię i towarzyszącego jej Protestanta… z całym bajzlem przed-przeprowadzkowym
Po drugie:
Odbyła się oficjalna uroczystość pożegnalna,
podczas której pochłanialiśmy jakieś niesamowite ilości słodkości i
rozmawialiśmy o tym:
- co lubiliśmy w naszym domu,
- co dobrego tu się wydarzyło,
- za czym będziemy tęsknić,
- co zmieni się w naszym życiu.
Po trzecie:
Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie rodzinne.
Po czwarte:
Dzieci wyściskały i wycałowały ściany oraz te
meble, które zostają, wyznając łamiącymi się głosami, jak bardzo będą za nimi
tęsknić.
Po piąte:
Małolaty wpadły w trans wielokrotnie wyśpiewując
naprędce wymyśloną przez siebie piosenkę o niezbyt skomplikowanej treści:
„Boże, daj naszym szafkom dobrych właścicieli”.
Rola rodziców w takich chwilach (w moim odczuciu),
to przyzwolenie na spontanicznie rodzące się rytuały, a najlepiej potraktowanie
ich jako przejawu geniuszu i… powstrzymywanie śmiechu przy co niektórych J
Dawno nie zaglądałam a tu WIELKIE zmiany ! Gratuluję i szybkiego ogarnięcia życzę, no i może przy "wolniejszej" okazji grzybki jakieś, ognisko być może?
OdpowiedzUsuńMarnie widzę SZYBKIE ogarnianie się, więc grzybki to już chyba w przyszłym roku ;) Ale może wspólny kulig, ognisko, bałwan...? :)
OdpowiedzUsuńOooo!! Chcę zdjęć nowego domu w takim razie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do oglądania na żywo :)
OdpowiedzUsuń