czwartek, 20 czerwca 2013

Odkrycie liczb ujemnych

Niunia odkrywa matematykę i – co ważne – jej związek z rzeczywistością. Ostatnio (aż wstyd się przyznać) palnęłam, że Protestant miał 25 zł, a potem od dziadka dostał 50, czyli ma… 85,  a Niunia spojrzała na mnie uważnie i… poprawiła błąd.

Alina Kalinowska w swoich książkach odnośnie edukacji matematycznej na pierwszych etapach kształcenia, zwraca uwagę na samodzielne „odkrywanie matematyki”. Zaleca zadawanie pytania: jak do tego doszłaś/doszedłeś? Stosowałam to na początku. Teraz nie muszę J bo Niunia jest tak przyzwyczajona do tego, że jestem zainteresowana jej odkryciami, że sama mi mówi: „chcesz wiedzieć, jak to wymyśliłam?, „wiesz, jak do tego doszłam?”

I tym razem, po mojej wstydliwej pomyłce powiedziała: „wiesz, jak to obliczyłam? Dodałam 50 i 20, a potem jeszcze 5”. Niby drobiazg, ale ważne jest to, że nie ja jej powiedziałam, że liczby można rozłożyć na mniejsze, żeby można było je łatwiej dodać.

Dziś zrobiłam coś, co sprawiło, że Niunia popadła w euforię matematyczną ;) Dałam jej „podchwytliwe zadanie”:
5-6=?
I powiedziałam, że ono ma swoje rozwiązanie. Rozrysowałam na osi i obserwowałam, jak Niuni oczy iskrzą z zachwytu. Potem chciała robić już tylko zadania typu:
6-9=
-2-3=
-4+5=
Nie sądziłam, że ją to tak zafascynuje!

Na koniec powiedziała: „wczoraj starsze dziewczynki na podwórku pytały, czy wiem, ile to jest 30+30. One myślały, że nie wiem, a to takie proste! Dziś ja się zapytam, czy wiedzą ile to jest 10-12” J

Och, słodka zemsta ;)

2 komentarze:

  1. Liczby ujemne dobrze "trenować" na windzie ;-)

    Dlaczego ja trafiłam tutaj tak późno?
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt! zupełnie zapomniałam o tym "wynalazku". Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń