Któreś z dzieciaków rzuciło pomysł dotyczący poznawania
Afryki. Poszłam za tym.
Szybko wspólnymi siłami namierzyli domowe książki, w których
jest coś o Afryce (zdziwiłam się, że aż tyle tego mamy ;)), przytaszczyli
wszystko łącznie z wierszem „Bambo” Tuwima.
Potem przynieśli globusy i zaczęła się praca. Protestant
miał namierzyć Afrykę, przeczytać i napisać, z jakimi oceanami ona się styka.
Niunia miała zapoznać się z państwami, a potem poszukać konkretnych,
wyznaczonych przeze mnie państw i określić, w jakiej części Afryki się znajdują
(tu nastąpiło spięcie, bo Niunia wątpiła w swoje możliwości, ale ostatecznie –
korzystając ze ściągi z głównymi kierunkami – wykonała swoją pracę perfekcyjnie
posługując się np. terminami „północny wschód”).
Kolejne zadanie, to wymiana informacji. Protestant podał tę
o oceanach (Niunia określiła też inne wody okalające Afrykę z różnych stron),
Niunia wyłożyła bratu, jak określa się, w której części leży dany kraj
(Protestant przyjął to nadzwyczaj lekko, więc nie sądzę, żeby coś przyswoił ;)
ale Niunia czuła się zrealizowana).
Roztrząsaliśmy też kwestię niewolnictwa (Niunia chciała
koniecznie wiedzieć, czy poczynania Europejczyków wobec Afrykanów/Afrykańczyków(?) były
gorsze niż hitlerowskich Niemiec wobec Polaków – ostatecznie to niezwykle
dojrzałe pytanie pozostało bez odpowiedzi).
Nie zabrakło też rysunków – Protestant i Niunia zgodnie
uznali Saharę za najbardziej malownicze zjawisko. Niunia na zakończenie
rozwiązała jeszcze przygotowaną przeze mnie naprędce krzyżówkę (jęcząc nieco,
bo już była zmęczona, ale poradziła sobie).
No i powstały też plany wyjazdu do Afryki… kto wie, może je
kiedyś zrealizujemy J
Najfajniejsze było to, że nie byłam żadnym ekspertem (bo cóż ja wiem o Afryce?).
Dzieciaki same szukały informacji, ja im pomagałam. I sama też się wiele
dowiedziałam J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz