Po mojej trzydniowej nieobecności Niunia z rozpaczą
stwierdziła, że nie mieliśmy czasu na wspólne bycie i wynegocjowała, że jeden
dzień będziemy wyłącznie się bawić. Zgodziłam się. Dzień upływał nam spokojnie
(z przerwami na bitwy dzieciaków). Aż w końcu Niunia oświadczyła, że jednak się
nudzi i chce, żebym jej dała jakieś zadania. „Danie zadań” zwykle oznacza, że
ona sobie je wymyśla, a ja jej towarzyszę. I tym sposobem, znacznie później niż
zwykle, ale też znacznie szybciej niż zwykle, Niunia: poczytała, popisała, policzyła…
Bez zachęcania, naciskania, motywowania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz