piątek, 5 kwietnia 2013

"Było sobie mycie"


W formie rodzinnej legendy krąży protestantowa instrukcja mycia rąk:
- Umyłeś ręce?
- Tak.
- Naprawdę?
- No, puściłem wodę i jej dotknąłem.

Mycie rąk przez synka to prawdziwy rodzinny dramat. Zwykłe przypomnienie o tej czynności kończyło się reakcją na kontinuum buczenie – walanie się po podłodze. Taka domowa norma J
Ale odmieniło się to (ze zbyt dużą lekkością i zbyt wielkim optymizmem używam czasu przeszłego, ale co mi tam ;)).
Ostatnio namiętnie grywamy w „Było sobie życie” (gra planszowa oparta na filmie rysunkowym o tym tytule). W dużym uproszczeniu polega to na zbieraniu globinek, lekarstw, leukocytów i wymienianiu ich na najbardziej pożądane HEMO. Oczywiście żetony można też tracić.
Najpierw w żartach wprowadziłam powiedzonka typu „nie umyłeś rąk, tracisz globinkę”, „umyłeś z mydłem dostajesz dwa leukocyty”. Ale w końcu postanowiłam naprawdę wprowadzić w protestantowe życie te same żetony, które są w grze.

Cztery globinki (każda za umycie rąk z mydłem) Protestant możne wymienić nie na HEMO, ale na ulubiony napój, czyli mleko z miodem w butelce J Mały nałogowiec na to się zgodził. Wiem, że to ryzykowny pomysł na polepszenie higieny synka, który często ma zrywy typu „wszystko albo nic” (objawiające się krzykami typu: „możesz sobie zabrać wszystkie żetony!”, „już nigdy nie będę chciał mleczka!”), dlatego pierwsze dni poświęciłam na udowodnienie mu jego własnej skuteczności (dyskretne przypominanie o umyciu rąk, pomijanie nieumycia, które powinno skutkować zabraniem globinki, dawanie niespodziewanych bonusów, np. leukocyt za zadbanie o kota czy spacer, tolerowanie zrywów w stylu: „pogłaskałem kota – muszę umyć ręce”, kiedy brakowało mu globinki do nagrody…).  

I tak oto zużycie wody i mydła w naszym domu drastycznie wzrosło. Koniec z oszczędnościami! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz