niedziela, 21 kwietnia 2013

Umysł nie skażony szkołą


Niunia na religię musi nauczyć się jakiegoś dłuższego wersetu z Biblii. Przychodzi do domu i oświadcza:
- Jak się nie nauczę, dostanę złą ocenę. Piątkę albo jedynkę. Nie wiem, która jest zła…
I bardzo żałuję, że za kilka dni się dowie, która jest ta zła… Do tej pory do rozwijania się nie potrzebowała ocen i uważam, że świetnie sobie bez tego radziła. Nadal uważam, że znacznie lepsza jest satysfakcja z wykonanego zadania niż ze zdobytej oceny. To oceny sprawiają, że ludzie stają się zewnątrzsterowni, chcą się przypodobać innym, nie wiedzą, co lubią, wtedy celem nauki staje się pochwała innych, a nie wiedza czy radość z działania… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz