Niunia na religię musi nauczyć się jakiegoś dłuższego wersetu
z Biblii. Przychodzi do domu i oświadcza:
- Jak się nie nauczę, dostanę złą ocenę. Piątkę
albo jedynkę. Nie wiem, która jest zła…
I bardzo żałuję, że za kilka dni się dowie, która
jest ta zła… Do tej pory do rozwijania się nie potrzebowała ocen i uważam, że
świetnie sobie bez tego radziła. Nadal uważam, że znacznie lepsza jest
satysfakcja z wykonanego zadania niż ze zdobytej oceny. To oceny sprawiają, że
ludzie stają się zewnątrzsterowni, chcą się przypodobać innym, nie wiedzą, co
lubią, wtedy celem nauki staje się pochwała innych, a nie wiedza czy radość z działania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz