wtorek, 30 kwietnia 2013

Niespodzianki po nadprogramowych feriach


Poprzedni tydzień byłam w rozjazdach, w związku z czym dzieci miały nie tylko dodatkowe ferie, ale też rozstanie, które było dla nich dosyć trudne do zniesienia. Protestant, jak z nim rozmawiałam telefonicznie oświadczył, że nie wie, czy jak wrócę będzie chciał ze mną rozmawiać. Niunia, jak się okazało, że to nie ostatni mój wyjazd, skwitowała krótko i smutno: „Ale mnie załatwiłaś.”

Dzieci śpią więc z nami w sypialni, która wygląda jak jeden wielki barłóg ;) Bo tak chcą, bo czują się bezpieczniej, bo lubią, bo mi to nie przeszkadza, bo tata to dzielnie znosi ;)

Rano w weekend – uwarunkowane przez tatę – wyczołgują się po cichutku z sypialni (póki co ich bezszelestne wyjście kończy się łupnięciem drzwiami, ale mamy nadzieję, że i to wyplenimy), potem ubierają się, a Niunia robi wszystkim niespodziankowe śniadanie.

W niedzielę rano czekała nas wersja ekskluzywna, a mianowicie każdy miał kanapkę przedstawiającą jakąś postać. Wyglądało to prześlicznie (przykład w załączniku), jednak wystarczył rzut oka na stworzone wzory i wiedzieliśmy, że stoimy przed nie lada wyzwaniem: jak – nie krzywiąc się – zjeść kanapkę z twarożkiem, warzywami, majonezem i dżemem?

Niunia nie miała takich refleksji, więc ochoczo zabrała się do jedzenia. Kiedy doszła do zestawienia dżemu z majonezem wykrzyknęła: „TO JEST FUJ! NIE ZJEM TEGO ZA ŻADNE SKARBY!!!” A potem dopadł ją smutek, że robi co prawda ładne kanapki, ale nie najsmaczniejsze.

Pozostało mi tylko ratowanie sytuacji, czyli… poproszenie o dokładkę :D (przyznam się w sekrecie, że dokładkowa kanapka potajemnie zmieniła trajektorię lotu i ostatecznie wylądowała w śmietniku, ale odniosła podnoszący na duchu skutek J).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz