Niunia nie chce się przeprowadzać. A to
nieuniknione. Dziś zaczęła bardzo to przeżywać (jako niespełna 8-latka jednak bardzo doświadczona życiowo w różnych stratach, przeżywa wszelkie zmiany jako straty i to niezwykle intensywnie), więc starym dosyć zwyczajem wzięłam ją na poważną rozmowę.
Rozmowa przebiegała w trudnych warunkach, bo
Protestant zwykle automatycznie dostraja się do rozstrojenia siostry i mam dwoje
rozstrojonych małolatów, których trzeba „obsłużyć” i „reanimować”. Uznałam
jednak, że przypadek Niuni jest pilniejszy i odesłałam Protestanta, żeby zajął
się swoimi sprawami (to "zajęcie się sobą" wyglądało tak, że zaczął bawić się w
listonosza, który co minutę przynosił nam list polecony za potwierdzeniem
odbioru, ale obie cierpliwie to znosiłyśmy).
Wzięłyśmy z Niunią kartki i zaczęłyśmy spisywać.
Najpierw problem: Niunia nie chce się
przeprowadzać.
Potem możliwe rozwiązania (spisujemy
wszystkie, bez komentowania, bez odrzucania, a szczególnie pieczołowicie zapisujemy
te absurdalne, bo one – paradoksalnie – uwalniają wyobraźnię i umożliwiają sensownym
świetnym pomysłom przebicie się przez cenzurę intelektualną).
Na początek rzuciłam więc absurdalny (nieco
ryzykowny pomysł):
1. my się przeprowadzamy, a Niunia nie…
Niunia z wyraźnie uwolnioną wyobraźnią, której
zresztą prawie nigdy jej nie brakuje dodaje swoje pomysły:
2. po spakowaniu się zrobimy święto tego domu.
3. zrobimy zdjęcia i film o tym domu, żeby mieć na
pamiątkę.
Czuję się zobowiązana, żeby się włączyć, więc
rzucam kolejny absurdalny pomysł (bo inny nie przychodził mi do głowy ;)):
4. rezygnujemy z przeprowadzki – tu Niunia popatrzyła
na mnie, jak na osobnika „trochę nie-tego” ;) – i dodała kolejne dwa możliwe
rozwiązania:
5. osobie, która będzie tęsknić ktoś zrobi
niespodziankę, żeby zmniejszyć jego tęsknotę.
6. po przeprowadzce zrobimy święto nowego domu,
żeby poczuć, że tamten dom już jest nasz.
Potem nastąpiło głosowanie. Sporo Niuni pomysłów
zdobyło dwa głosy i tym samym przeszło w fazę realizacji. Niunia od razu
przystąpiła do robienia filmiku naszego domu. A jutro robimy symboliczną imprezę
pożegnalną.
Taką prostą rzeczą można zasłużyć sobie na pełne
uwielbienia spojrzenie dziecka i słowa: „mamo, jak ty mnie rozumiesz” J
Polecam!