piątek, 9 listopada 2012

c.d.


Niunia i Protestant nadal podminowani. Odpuszczam im niemal wszystko. Nie uczymy się więc zbyt dużo, staram się, żeby czas był dla nas przyjemny.

Wczoraj Niunia zaczepiała Protestanta, zupełnie nie przejmując się brakiem poparcia dla swych działań ze strony matki. Mówiłam, prosiłam, tłumaczyłam, w końcu posunęłam się do gróźb. Powiedziałam, co mi przyszło pierwsze do głowy, że jak nie przestanie, to dostanie karę taką, jaką ja dostawałam w szkole (i zaraz się okaże w jakich patologicznych warunkach się uczyłam :P).

Kiedy to wypowiedziałam, zorientowałam się, że to tylko pobudziło jej ciekawość. Intuicja mnie nie myliła. Niunia z premedytacją zrobiła kolejną małą złośliwość bratu i z fascynacją zaczęła słuchać , jak to było w zamierzchłych czasach, jak mama chodziła do szkoły.
Kazałam jej 100 razy napisać: „Nie będę bić Protestanta” J A moja córeczka… z radością zabrała się do roboty (wszak jej matka w swojej wczesnej młodości z godnością ponosiła tego typu kary :P). Po kilku zdaniach zapał jej opadł. Pojęła sedno kary. Wzięłyśmy wtedy liczydło, dzięki czemu „język polski” przeszedł w „matematykę”. Obliczałyśmy ile ma już napisane, ile jeszcze powinna. Powiedziałam, że daruję jej 90 zdań, więc ile jej zostaje… Był też aspekt obejmujący mikrohistorię naszej rodziny, bo Niunia była ciekawa, jakie to zdania musiała po 100 razy pisać jej mama J

Jak tata wrócił z pracy, Niunia z dumą prezentowała efekty swojej działalności. Kara może nie odniosła swojego skutku, ale pobudziła ją intelektualnie. I ostatecznie miło spędziłyśmy czas, a Protestant mógł spokojnie się pobawić. 

1 komentarz:

  1. wybrnąć, ach wybrnąć... wybronić słowo powiedziane, i przemienić w mądrość - jaka to wielka sztuka ;)))

    OdpowiedzUsuń