Niunia i Protestant nadal podminowani. Odpuszczam im
niemal wszystko. Nie uczymy się więc zbyt dużo, staram się, żeby czas był dla
nas przyjemny.
Wczoraj Niunia zaczepiała Protestanta, zupełnie nie
przejmując się brakiem poparcia dla swych działań ze strony matki. Mówiłam,
prosiłam, tłumaczyłam, w końcu posunęłam się do gróźb. Powiedziałam, co mi
przyszło pierwsze do głowy, że jak nie przestanie, to dostanie karę taką, jaką
ja dostawałam w szkole (i zaraz się okaże w jakich patologicznych warunkach się
uczyłam :P).
Kiedy to wypowiedziałam, zorientowałam się, że to
tylko pobudziło jej ciekawość. Intuicja mnie nie myliła. Niunia z premedytacją
zrobiła kolejną małą złośliwość bratu i z fascynacją zaczęła słuchać , jak to
było w zamierzchłych czasach, jak mama chodziła do szkoły.
Kazałam jej 100 razy napisać: „Nie będę bić
Protestanta” J A
moja córeczka… z radością zabrała się do roboty (wszak jej matka w swojej
wczesnej młodości z godnością ponosiła tego typu kary :P). Po kilku zdaniach
zapał jej opadł. Pojęła sedno kary. Wzięłyśmy wtedy liczydło, dzięki czemu „język
polski” przeszedł w „matematykę”. Obliczałyśmy ile ma już napisane, ile jeszcze
powinna. Powiedziałam, że daruję jej 90 zdań, więc ile jej zostaje… Był też
aspekt obejmujący mikrohistorię naszej rodziny, bo Niunia była ciekawa, jakie
to zdania musiała po 100 razy pisać jej mama J
Jak tata wrócił z pracy, Niunia z dumą prezentowała
efekty swojej działalności. Kara może nie odniosła swojego skutku, ale
pobudziła ją intelektualnie. I ostatecznie miło spędziłyśmy czas, a Protestant
mógł spokojnie się pobawić.
wybrnąć, ach wybrnąć... wybronić słowo powiedziane, i przemienić w mądrość - jaka to wielka sztuka ;)))
OdpowiedzUsuń