Protestant zadecydował, że będzie pisał na
komputerze. Zaczął od najbardziej znanych słów: mama, tata, kot, rak… Kiedy już
był bardzo zaawansowany w pracy (całe 2 linijki!) przypadkowo niemal wszystko
skasował. Ta strata wywołała napad szału: biegał, krzyczał, rzucał się na
podłogę, bił się po głowie… :( Odczekałam, aż będzie w stanie coś usłyszeć zza tej rozpaczy i zaproponowałam,
że go poprzytulam i pomogę w odtworzeniu tekstu. Zgodził się. Uff! Ale humor mu
już nie wrócił. Zaproponowałam więc, żeby napisał coś śmiesznego. Tu się ożywił
i napisał (czytelnicy o słabych nerwach mogą dalej nie czytać): kupa, pupa i
siku. Potem doszły bardziej rozbudowane: mokra pielucha, kupacz w nocniku itp.
Wydrukowałam stworzone dzieło. Dzieciaki zaczytywały
się w nim i jeszcze wieczorem chciały podzielić się z tatą absolutnym hitem
dnia, czyli „pampersem gołego dzidziusia” J
Czy jakieś dziecko tak chętnie i z taką radością
dzieliło się z rodzicami słynnym zdaniem „Ala ma kota”? Protestant powinien
pisać nowoczesne elementarze ;)
Może Protestantowi spodoba się "Mała książka o kupie", "Kupa, kupa, kupa" albo "Kupa. Przyrodnicza wycieczka na stronę". Mnie zachwyciła też "Zjedz to sam" (opisuje jak to się staje że pyszne jedzonko zmienia się w śmierdzącą kupę).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
"Małą książkę o kupie" i "Kupa. Przyrodnicza wycieczka na stronę" znamy od dawna :) kto wie, czy to nie one były pierwotną inspiracją, impulsem sprzed lat...? ;) Ale dwie pozostałe.... musimy do nich dotrzeć, żeby podtrzymać naukowe i lingwistyczne zainteresowania :)
OdpowiedzUsuń