Ostatnio jak skończyłam działania z dzieciakami,
dałam im masę solną, usiadłam w drugim pokoju, żeby popracować. Kontrolnie oczywiście
podsłuchiwałam.
I słyszę, że jedno z "ich dzieci" (czyli
jakiś mój wnuk ;) ) pyta się o to, skąd
się biorą dzieci. Spodziewam się historyjki o bocianie ;), a tu:
Niunia (jako matka) odpowiada: To taki stosunek z
naszych ciał…
Protestant dodaje: Siusiak z cipką się połączą,
takie dwa jajeczka…
Niunia podsumowuje: Potem mama jest w ciąży i rodzi
dzidziusia…
Jak czasem z nimi rozmawiam, to mam wrażenie, że
jednym uchem wlatuje, drugim wylatuje, a tu się okazuje, że całkiem sporo zostaje
im między uszami J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz