Zacznę od początku, czyli od
tego, co zdarzyło się tydzień temu. Rano obudziłam się z myślą, że nic mi się
nie chce. Zalegając w łóżku stwierdziłam, że odpuszczę sobie wszystko, co nie
jest konieczne do przeżycia. Udawałam więc, że śpię, żeby dzieciaki dały mi
trochę spokoju rano. Kiedy wreszcie ujawniłam, że „żyję”, Niunia przyniosła mi…
listę zadań, które chce wykonać! I nici z mojego oszczędzania siebie J
Na liście było m.in. pisanie
literek, nauka odczytywania godzin na zegarku, a na końcu coś przyjemnego:
zrobienie kukiełki i wymyślanie bajki z nią. Bardzo mi się podobało to, że
zadania nie były tylko miłe, łatwe i przyjemne. Ale osobista decyzja była
niezwykle istotnym elementem w ich podjęciu.
Te ostatnie zadania okazały się
przyjemne, ale niezwykle angażujące nie tylko Niunię, ale całą resztę rodziny.
Nasza córeczka zapragnęła zrobić... krówkę J I ona nie widziała licznych barier, które ja dostrzegam (moim
pomysłem było, żeby wzięła drewnianą łyżkę i domalowała buzię :P). Niunia miała
mnóstwo pomysłów, jak to ogarnąć, w realizacji części musiałam jej pomóc, część zrobił tata (np. przymocował kopyta – nakrętki). Ostatecznie wymyślanie bajki zostało na kolejny dzień.
Niunia zadecydowała, że będzie pisać na komputerze, więc szło jej trochę wolno
ze względu na brak wprawy. Ale bajka wyszła piękna. Niunia postanowiła, że
przećwiczy występ swojej krówki Kasi z wymyślonym tekstem, a potem zabierze na
zajęcia teatralne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz