Kilka lat temu pojawiły się w
naszym życiu Taran i Demolka. Wszędzie, gdzie zawitały pojawiał się też chaos,
zamęt i ruina. Początkowo w rolach rodziców byliśmy nastawieni na zrobienie z
nich ludzi – prawowitych, dostosowanych, kulturalnych członków społeczeństwa.
Cel szczytny, ale jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że Taran i Demolka sieją
spustoszenia nie tylko w otoczeniu zewnętrznym. Oni, cichaczem, robili
przemeblowania w naszych głowach, ustawiając wszystko w odwrotnym,
niespodziewanym porządku. I tak oto z rodziców „wiedzących najlepiej” staliśmy
się rodzicami wiedzącymi jedno: nie tylko świata, ale też naszych Brzdąców nie
zmienimy.
Tymczasem Taran i Demolka się
nieco (raczej samorzutnie niż kierowanie) zmienili. Zmianie uległy w związku z
tym też ich imiona i niech tu będą przedstawieni jako Niunia i Protestant.
I oto Niunia w tamtym roku
kończyła swą edukację przedszkolną. Zbliżał się nieuchronnie czas rozpoczęcia
kariery naukowej, czyli czas korzystania z powszechnie dostępnego przywileju,
jakim jest edukacja szkolna.
Rozważania prowadzone przez
zdeprawowanych przez wcześniejsze działania Tarana i Demolki rodziców
doprowadziły nas do wniosku, że obecnie funkcjonujący system szkolny nie
udźwignie ciężaru poradzenia sobie z ewentualnym nawrotem pierwotnych
instynktów naszych dzieci (czyli nie zdoła ochronić się przed staranowaniem i
zdemolowaniem). Żal nam się zrobiło społeczeństwa tak bardzo przywiązanego do
dobra, jakim są szkoły i postanowiliśmy dzieci do szkoły nie posłać. Nie
posłaliśmy więc Niuni, a Protestant skorzystał przy okazji i nie poszedł do
zerówki (na razie przedszkolnej). Dla wyjaśnienia: Protestant zyskał swój
aktualny przydomek w dużej mierze ze względu na ograniczoną sympatię, jaką
darzył przedszkola, więc nic nie stracił pozostając w domu (a kto wie, czy nie
trzeba będzie mu za chwilę nadać innego przydomka, bo ten straci swoją moc ze
względu na niemożność realizowania akcji protestacyjnych przeciwko tej
instytucji…).
I oto mottem naszym rodzicielskim
stał się cytat: „spokojnie i cierpliwie śledzić, jak natura sama sobie radzi, a
baczyć tylko na to, by warunki otaczające pracę natury, wspierały ją – oto jest
wychowanie” (E. Key, Stulecie dziecka, Warszawa 2005, s. 65)
Trafiłam dziś na Twojego bloga i bardzo za niego dziękuję - choć dopiero zaczynam czytać. Moja Córka w tym roku zaczyna przygodę z przedszkolem i ma to swoje plusy i minusy. Rozważamy, co dalej, póki co jesteśmy pewni, że "zwykła" szkoła to nie to, czego szukamy. Albo pójdziemy w Montessori, albo edukację domową. Albo znajdzie się inny pomysł jeszcze. W każdym razie będę śledzić Wasze przygody. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń