Ostatnio Niunia wymyśliła, że będziemy pisać do
siebie liściki, ja dodałam, że możemy to robić na komputerze. To było jedno z
zadań „szkolnych”. Najfajniejsze jest to, że pisanie i czytanie w takiej
sytuacji stają się bardzo ekscytujące. Niunia zaczęła od „hymnów pochwalnych” na
część naszej szkoły, ja od wychwalania uczennicy. Obie świetnie się bawiłyśmy.
Mogłam obserwować, jak moja córeczka „przepoczwarza
się” z uczennicy literującej na ogarniającą całościowo krótsze wyrazy
(zbieżność ćwiczenia z osiągnięciem pewnie przypadkowa, ale na pewno jakieś znaczenie
miało zaangażowanie emocjonalne – nie będę jednak tego tak dogłębnie
analizować, chodzi mi o zasygnalizowanie faktu takiej przemiany).
Co do hymnów pochwalnych na część szkoły, to w
wyżej opisanym zdarzeniu mogłabym podejrzewać chęć przypodobania się "nauczycielce", ale przedwczoraj
zdarzyło się coś, co potwierdziło mi, że Niunia jest zadowolona z naszych
poczynań. Na urodzinach koleżanki Niuni i Protestanta dzieciaki szalały, a
rodzice sobie gadali. Niunia była potem bardzo ciekawa tych rozmów, mówiła, że
pewnie dotyczyły one dzieci. Powiedziałam, że raczej pracy, bo były tam dwie
nauczycielki, które dużo opowiadały o swojej szkole.
Niunia: a one uczą swoje dzieci?
Ja: nie, ich dzieci chodzą do innej szkoły, niż ta,
w której pracują.
Niunia: to szkoda, pewnie dzieci byłyby zadowolone,
że uczy je mama.
No w tej wypowiedzi trudno mi było dopatrzeć się wyrafinowanej
chęci przypodobania się nauczycielce w celu osiągnięcia jakichś korzyści (np.
przejścia do następnej klasy :P).
Droga Felicjo :)
OdpowiedzUsuńpiszesz, że Niunia zaczęła już pisać na komputerze, i pisze też "normalnie" liściki do Ciebie. Może mnie jakoś oświecisz, bo staję jakby na rozdrożu i nie bardzo wiem, jak się ruszyć w temacie pisania...
Otóż moja Królewna bardzo chce czytać i pisać, garnie się do Tego całą sobą. Zna literki, każdą z osobna umie przeczytać i napisać drukowanymi literami. Ale kompletnie nie potrafi składać słów. Po wielkiej męce nauczyła się: MAMA, TATA, PIES, KOT, DOM i inne łatwe. Nie łączy liter w sylaby i w wyrazy. Logopedka podpowiedziała, żebym nie koncentrowała się na literach tylko od razu podawała sylaby. I tak robimy, ale jak sama usiądzie to literuje i wyraz nie wychodzi :( Zniechęca się....
Królewna pisząc pomija samogłoski... np. mówi: "Maj Litel Pony" (piszę jak się słyszy), a piszę: MLTL PNY
Nie wiem, co z tym zrobić... Może coś byś podpowiedziała :D
pozdrawiam
Astrid
Astrid, jestem zwolenniczką pozostawiania sporej swobody dziecku. Jeżeli zna literki, pisze, chce to robić... to bym po prostu cierpliwie czekała. Oczywiście nie biernie. Można pokazywać wyrazy czy sylaby i je odczytywać, ale pilnowałabym, żeby to była raczej zabawa, niż nauka, która by pokazywała, że Królewna jeszcze tego nie umie. Co do samogłosek, to może odbiera je jako ulotne i przyklejone do spółgłosek. Tutaj bym baczniejszą uwagę zwróciła na jakieś zabawy z samogłoskami. Może np. rysunki komiksowe z podpisami "aaaa" (przy usypianym dziecku), "uuu" (przy płaczącym). Jestem zwolenniczką dawania dziecku czasu i cierpliwego czekania (oczywiście podpowiadania i próbowania, ale bez stawiania nie wiadomo jakich wymagań). Życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńFelicjo, dziękuję :) Pobawimy się w te zabawy komiksowe, bo Ona tak chce się nauczyć czytać.
OdpowiedzUsuńJa znów w tym temacie. Dziś się bawiłyśmy słowami. Pisałyśmy je na komputerze :) Twój pomysł. Załapała. Pisanie szło nieźle. Ale z czytaniem jest tak, że Królewna nie słyszy znaczenia. Czyta wyraz sylabami lub literując i ja już słyszę co przeczytała, a ona nie słyszy. Dziwne to jest moim zdaniem. Czy może normalne w początkach nauki czytania?
OdpowiedzUsuńI wciąż się zmagamy z takim czytaniem: np. DYM, Królewna czyta: DY-Y-M, KOTEK - czyta: K-Y-O-T-Y-E-K... Pomagam wtedy czytając spółgłoski, szczególnie zwartowybuchowe krótko, ale długo zajmuje "usłyszenie"/"zrozumienie" przez nią znaczenia słowa. A gdy już nie daje rady to się poddaje i zgaduje. Zamiast KOTKA słyszy KOMIN, KONIK, cokolwiek na "K"
Mam takie wrażenie, że Twojej Niuni to jakoś szybko poszło. Protestant też załapał, bo w kolejnych postach piszesz, że SAM czyta. Oj jak ja bym chciała... :) Może coś źle robię. A diabeł tkwi w szczegółach...
Pozdrawiam
Astrid
Astrid, wydaje mi się, że w takim wypadku rzeczywiście lepsze by było pokazywanie całych sylab i zwracanie uwagi na to, jak litery czyta się razem. A składanie prostych słów ze znanych sylab też może być ciekawe. A może domino sylabowe? My przez krótki czas bawiliśmy się takim :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!