czwartek, 18 października 2012

Kadzideł dym ;)


Ostatnio Niunia wymyśliła, że będziemy pisać do siebie liściki, ja dodałam, że możemy to robić na komputerze. To było jedno z zadań „szkolnych”. Najfajniejsze jest to, że pisanie i czytanie w takiej sytuacji stają się bardzo ekscytujące. Niunia zaczęła od „hymnów pochwalnych” na część naszej szkoły, ja od wychwalania uczennicy. Obie świetnie się bawiłyśmy.
Mogłam obserwować, jak moja córeczka „przepoczwarza się” z uczennicy literującej na ogarniającą całościowo krótsze wyrazy (zbieżność ćwiczenia z osiągnięciem pewnie przypadkowa, ale na pewno jakieś znaczenie miało zaangażowanie emocjonalne – nie będę jednak tego tak dogłębnie analizować, chodzi mi o zasygnalizowanie faktu takiej przemiany).

Co do hymnów pochwalnych na część szkoły, to w wyżej opisanym zdarzeniu mogłabym podejrzewać chęć przypodobania się "nauczycielce", ale przedwczoraj zdarzyło się coś, co potwierdziło mi, że Niunia jest zadowolona z naszych poczynań. Na urodzinach koleżanki Niuni i Protestanta dzieciaki szalały, a rodzice sobie gadali. Niunia była potem bardzo ciekawa tych rozmów, mówiła, że pewnie dotyczyły one dzieci. Powiedziałam, że raczej pracy, bo były tam dwie nauczycielki, które dużo opowiadały o swojej szkole.
Niunia: a one uczą swoje dzieci?
Ja: nie, ich dzieci chodzą do innej szkoły, niż ta, w której pracują.
Niunia: to szkoda, pewnie dzieci byłyby zadowolone, że uczy je mama.
No w tej wypowiedzi trudno mi było dopatrzeć się wyrafinowanej chęci przypodobania się nauczycielce w celu osiągnięcia jakichś korzyści (np. przejścia do następnej klasy :P).

5 komentarzy:

  1. Droga Felicjo :)
    piszesz, że Niunia zaczęła już pisać na komputerze, i pisze też "normalnie" liściki do Ciebie. Może mnie jakoś oświecisz, bo staję jakby na rozdrożu i nie bardzo wiem, jak się ruszyć w temacie pisania...
    Otóż moja Królewna bardzo chce czytać i pisać, garnie się do Tego całą sobą. Zna literki, każdą z osobna umie przeczytać i napisać drukowanymi literami. Ale kompletnie nie potrafi składać słów. Po wielkiej męce nauczyła się: MAMA, TATA, PIES, KOT, DOM i inne łatwe. Nie łączy liter w sylaby i w wyrazy. Logopedka podpowiedziała, żebym nie koncentrowała się na literach tylko od razu podawała sylaby. I tak robimy, ale jak sama usiądzie to literuje i wyraz nie wychodzi :( Zniechęca się....
    Królewna pisząc pomija samogłoski... np. mówi: "Maj Litel Pony" (piszę jak się słyszy), a piszę: MLTL PNY
    Nie wiem, co z tym zrobić... Może coś byś podpowiedziała :D
    pozdrawiam
    Astrid

    OdpowiedzUsuń
  2. Astrid, jestem zwolenniczką pozostawiania sporej swobody dziecku. Jeżeli zna literki, pisze, chce to robić... to bym po prostu cierpliwie czekała. Oczywiście nie biernie. Można pokazywać wyrazy czy sylaby i je odczytywać, ale pilnowałabym, żeby to była raczej zabawa, niż nauka, która by pokazywała, że Królewna jeszcze tego nie umie. Co do samogłosek, to może odbiera je jako ulotne i przyklejone do spółgłosek. Tutaj bym baczniejszą uwagę zwróciła na jakieś zabawy z samogłoskami. Może np. rysunki komiksowe z podpisami "aaaa" (przy usypianym dziecku), "uuu" (przy płaczącym). Jestem zwolenniczką dawania dziecku czasu i cierpliwego czekania (oczywiście podpowiadania i próbowania, ale bez stawiania nie wiadomo jakich wymagań). Życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Felicjo, dziękuję :) Pobawimy się w te zabawy komiksowe, bo Ona tak chce się nauczyć czytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja znów w tym temacie. Dziś się bawiłyśmy słowami. Pisałyśmy je na komputerze :) Twój pomysł. Załapała. Pisanie szło nieźle. Ale z czytaniem jest tak, że Królewna nie słyszy znaczenia. Czyta wyraz sylabami lub literując i ja już słyszę co przeczytała, a ona nie słyszy. Dziwne to jest moim zdaniem. Czy może normalne w początkach nauki czytania?
    I wciąż się zmagamy z takim czytaniem: np. DYM, Królewna czyta: DY-Y-M, KOTEK - czyta: K-Y-O-T-Y-E-K... Pomagam wtedy czytając spółgłoski, szczególnie zwartowybuchowe krótko, ale długo zajmuje "usłyszenie"/"zrozumienie" przez nią znaczenia słowa. A gdy już nie daje rady to się poddaje i zgaduje. Zamiast KOTKA słyszy KOMIN, KONIK, cokolwiek na "K"
    Mam takie wrażenie, że Twojej Niuni to jakoś szybko poszło. Protestant też załapał, bo w kolejnych postach piszesz, że SAM czyta. Oj jak ja bym chciała... :) Może coś źle robię. A diabeł tkwi w szczegółach...
    Pozdrawiam
    Astrid

    OdpowiedzUsuń
  5. Astrid, wydaje mi się, że w takim wypadku rzeczywiście lepsze by było pokazywanie całych sylab i zwracanie uwagi na to, jak litery czyta się razem. A składanie prostych słów ze znanych sylab też może być ciekawe. A może domino sylabowe? My przez krótki czas bawiliśmy się takim :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń