Tydzień ferii dzieci spędziły na półzimowisku.
Pierwszego dnia zrobiły mi dwie awantury: najpierw rano – że muszą tak wcześnie
wstawać (zajęcia zaczynały się o 9-tej), a drugą jeszcze tego samego dnia po
południu – że zajęcia będą trwały tylko pięć dni J
Półzimowisko było opłacane, ale też opłacalne ;), bo
młodzi byli zachwyceni. Składało się z dwóch części. W czasie pierwszej robili
roboty-lego, w czasie drugiej eksperymenty. Myślałam, że ta robotyka wciągnie
bardziej Protestanta. Podświadomie szykowałam się na odpieranie ataków Niuni,
że te zajęcia są „chłopackie”, a tymczasem okazało się, że to ona była nimi
zafascynowana (nawet bardziej niż eksperymentami! - choć te wywarły na niej duże wrażenie, bo w domu teraz organizuje przeróżne zajęcia typu eksperymentalnego, a ja żyję nadzieją, że chaty z dymem przy okazji nie puści ;)).
Za to Protestant spędzał zajęcia z robotyki w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli robiąc coś innego niż wszyscy.
Dotarło to do mnie ostatniego dnia, kiedy przyszłam na pokazy: wszystkie dzieci
chwaliły się wykonanym zadaniem, a Młody zaprezentował mi helikopter własnego
pomysłu i własnej konstrukcji. Niunia mi uświadomiła, że tak było każdego dnia. Ale najwyraźniej prowadzącej to nie przeszkadzało, a i ja byłam jej wdzięczna,
że nie „donosiła” na Protestanta i znosiła dzielnie jego unikalny styl
angażowania się J
Natomiast dziś w czasie zabawy dzieciaków dostałam rolę matki niezwykle doświadczonej życiowo, a mianowicie zostałam szczęśliwą "posiadaczką" sześciu pociech. Dwie najstarsze: Niunia i Protestant są już dorosłe –
studiują, więc oferują, że zajmą się szkrabami. Oddycham z ulgą ;) Przy śniadaniu, kontynuując zabawę, mówię:
- A wiecie, że nie wszyscy dorośli muszą studiować?
- Tak? A co robią? – pyta zainteresowana Niunia.
- Nooo… wcześniej kończą edukację… i pracują...
Na to oburzony Protestant wyrzuca mi: DOPIERO TERAZ MI TO MÓWISZ??!!
Lepiej późno niż wcale ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz