niedziela, 27 stycznia 2013

Zwierzyniec


Niunia chce mieć własne zwierzątko. I pewnie niebawem do naszego domowego zwierzyńca (kota, rybek, raka i pojawiających się okazjonalnie: much, komarów, pająków, rybików…) dołączy w niedługim czasie chomik. Do chomika podchody zaczynały się już rok temu, ale wówczas Niunia nie zdała „egzaminu”. Jednak teraz wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że tym razem będzie inaczej. Niunia bohatersko zajmuje się już drugi miesiąc naszym kocurem, tzn. karmi go trzy razy dziennie (nie mniej i nie więcej, co odhacza na specjalnie zrobionej liście) i sprząta kuwetę. Nawet raz przeszła chrzest bojowy, jak jej pupilek nażarł się wstążeczek, które potem zwrócił wraz z pozostałą zawartością żołądka. Tego dnia Niunia miała poważny kryzys i była prawie zdecydowana, żeby zrezygnować. Ale ostatecznie mobilizacja matczyno-ojcowska pomogła i córeczka niemal ze stoickim spokojem (który pojawił się po dosyć długich lamentach ;)) sprostała wyzwaniu J Niunia tak poza tym baaaardzo przejmuje się, że kot teraz jest jej i naprawdę często czule do niego przemawia, zabawia go, nie pozwala go przeganiać z kąta w kąt… Choć zdarzają jej się chwile słabości i szczere wyznania typu: „kocham Cię, ale nienawidzę, jak robisz kupacza” :)

Protestant też żyje wizją poszerzającego się domowego zoo. Tyle że on chciałby: węża, pająka lub… skunksa. Niunia na pocieszenie dziś mi powiedziała, że podobno „domowe skunksy nie pierdzą”… hmmm, wolałabym tego nie sprawdzać :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz