Intuicja mnie nie myliła. Rano przywitało mnie
słodkie i przeciągłe: „aguuuu” w wykonaniu raczkującego Protestanta. Potem "butelecka
mlecka". Lulanie. Masażyk. Nagły i
niespodziewany poród spod swetra. Potem nurkowanie pod mój sweter, wystawianie
głowy i zabawy w potwora dwugłowego. I już mój synek był gotowy do normalnego
funkcjonowania J
Z Niunią było trudniej – obudziła się w fatalnym
nastroju, a ja dodatkowo źle rozegrałam poranek, mniej skupiałam się na niej. W
czasie masażyku powiedziała, że przypomina jej się, jak była malutka i robi jej
się smutno L Dobry
nastrój wracał bardzo powoli. Ale skutecznie J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz