sobota, 5 stycznia 2013

Protestanckie treningi


Protestant chodzi na treningi z piłki nożnej i koszykówki. Piłka nożna to jego ulubiony sport, chyba dlatego, że jest urodzonym patriotą (póki co – wszystko co polskie = lepsze J), a piłka nożna, to przecież nasz sport narodowy. Koszykówka zaś pojawiła się dlatego, że mamy przyjaciela, który się nią fascynuje i swoją fascynację przekazuje dalej.

Co jakiś czas mam okazję obserwować Młodego w czasie jednego i drugiego treningu. Na piłce nożnej, jak Protestant stoi na bramce, to stara się, żeby piłka nie trafiła… w niego, trzyma się z dala od grupy i ćwiczy „na sucho” trafne kopnięcia. Jakby ktoś nie wiedział, który to nasz syn, to wystarczyłoby powiedzieć, że to ten, który jest satelitą grupy (bo na tym etapie wszyscy chłopcy trzymają się w zbitej grupie skupionej wokół piłki i tak się przemieszczają po boisku, a Protestant jakieś 2 metry od nich).

Ale ostatnio miałam okazję obserwować Protestanta na treningu koszykówki. I po prostu wpadłam w zachwyt. Młody grał cały czas, był zaangażowany całym sobą, był przytomny, aktywny i zadowolony, ani razu nie wyłączył się, nie stanął, żeby np. podłubać w nosie…
W czym tkwi tajemnica sukcesu Protestanta (czy też raczej trenera J):
  1. atmosfera treningów (dużo życzliwości i zaangażowania emocjonalnego, szczególnie znaczące mogą być końce treningów, w czasie których trener podkreśla, co dobrego zauważył w grze każdego z uczestników)
  2. duży nacisk na wzmacnianie i dopingowanie
  3. mała grupka dzieci
  4. pomoc dzielnych asystentów (starsze dzieci, które pomagają trenerowi)
  5. wyczulenie na specyficzne potrzeby (u Protestanta zwiększona wrażliwość na porażkę jest zastępowana – czasem sztucznie – umożliwianiem mu przeżywania sukcesu, jego wycofywanie się przełamywane jest osobistą zachętą trenera lub jego pomocników)
  6. jedną z ważniejszych rzeczy są więzi – one bez wątpienia zostały nawiązane i to też jest element dobrego funkcjonowania Protestanta.
Gdybym miała pewność, że przynajmniej połowa nauczycieli w szkole prezentowałaby takie podejście jak ten trener koszykówki, bez wahania posłałabym dzieciaki do szkoły J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz