Niunia wymyśliła, że będzie konstruować własną grę.
Zaproponowałam, że ja zrobię swoją. Poszła na ten układ.
Gra Niuni:
Plansza własnej konstrukcji z ponumerowanymi
polami, karty szansy i karty pecha. Do tego potrzebne pionki i kostka. Dodatkowy
ułatwiacz: 10 korków.
Zasady gry: rzuca się kostką i porusza pionkiem. Jak
ktoś trafi na pole z numerem parzystym (można sobie sprawdzić na tych 10-ciu
korkach, czy dla ostatniego jest para), to ma fart i czyta karteczkę „Szansa” (tam
zwykle była informacja, że może się przemieścić ileś pól do przodu lub ma się dodatkowy rzut kostką). Jak się stanęło na polu z numerem nieparzystym, to
zwykły pech i trzeba było wylosować karteczkę z niemiłą informacją (zwykle o
cofnięciu się lub utracie kolejki). Super zabawa z – nie da się ukryć – motywami
naukowymi J
Jutro pewnie znowu zagramy.
Moja gra (dosyć prostacka, ale z ukrytym wątkiem
edukacyjnym ;))
Plansza z numerami od 0 do 100 (tak, żeby wyraźnie
było widać, jak liczby układają się po kolei). Rzuca się kostką i przechodzi
się przez kolejne pola. Żeby nie było tak zupełnie prostacko, zadanie polegało
na tym, żeby do liczby, na której się aktualnie stało dodać na liczydłach, to
co się wyrzuciło i przeliczyć, a następnie przesuwając się po planszy jednocześnie
sprawdzić prawidłowość wykonanego działania.
Niuni bardzo się podobało, szczególnie że miała
wyjątkowe szczęście i w obu grach wygrała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz